niedziela, 31 maja 2015

Ogrodowa bohema



Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę miała ogród z tysiącem drzew, to nie uwierzyłabym. Gdyby mi powiedział, że otaczający mnie krajobraz wypełniony kopalnianymi szybami i hutniczymi kominami zastąpi...las, to pewnie też bym nie uwierzyła. A jednak!
Trzydzieści lat temu, wraz z mężem, będąc jeszcze studentami, wypatrzyliśmy ten kawałek naszego "lądu", prawdę mówiąc przypadkowo. Po prostu za zarobioną na saksach - "mamonę", jeszcze zanim uderzy nam ona do głowy, postanowiliśmy zainwestować w dach nad tą głową. Problem był tylko taki, że nie było gdzie owego dachu ulokować. Wyruszyliśmy więc na poszukiwanie i... znaleźliśmy. Orne pole, kilka drzew i stare siedlisko. Choć widok nie powalił na kolana, jakiś wewnętrzny impuls wysłał sygnał, że to jest...to! Drewniany domek, żywcem ze skansenu, tyle, że podziurawiona ruina, opisałam go co nieco tu, rozpadająca się stodoła, studnia z zachrypniętym od rdzy żurawiem i zagracona komórka. Do tego "królestwa" prowadziła wąska ścieżka, której z oddaniem życia broniły wojownicze pokrzywy, osty i inne nieznane mi badyle. Wyraźnie byliśmy intruzami, zakłócającymi ich spokój. A my nie dość,że przedarliśmy się na szczyt pszenicznego wzgórza, to jeszcze zostaliśmy tam na dobre.

I znów, gdyby mnie ktoś zapytał, jakim cudem z kilku drzew zrobiły się setki, a potem tysiące, odpowiedziałabym, że sama do końca nie pojmuję...Nagle wystrzeliły i uwolniły się od ochraniających je palików. Jakby to nie one były tymi maleńkimi sadzonkami, które przywieźliśmy ze szkółki leśnej w wiklinowym koszu. Ledwo poczuły grunt pod nogami, ruszyły z "kopyta", zupełnie, jakby jakaś niewidzialna siła dała im - brzydko mówiąc - życiodajnego "kopa". To absolutnie niezwykłe, ale jeszcze "parę dni temu" my się nad nimi pochylaliśmy, a dzisiaj to one przyglądają się z wysoka... nam!

Długo mogłabym opowiadać o tym naszym ogrodzie. Lubię czuć jego "zielony" puls. Lubię go podglądać o każdej porze dnia, czasem nocy. Spaceruję boso po porannej rosie i fajnie mi. Czasami idę się wypłakać lub kiedy nerw większy, wykrzyczeć - tym moim cierpliwym drzewom. No i biegam. Kiedy nie mogę już "nic" z tej złości, zaciskam mocno zęby i w "gaj". Bywa, że po śniegu i boso..., cóż, każdy ma swoje sposoby na łapanie "pionu".

To takie miłe, kiedy budzi cię śpiew ptaków i równie miłe, kiedy zasnąć nie daje ci jakaś bażancia rodzina. Lub lis, który wpadnie niespodziewanie z wizytą, kiedy siedzisz - przed snem, wieczorową porą w szlafroku na tarasie. "Ale fajny lis"- pomyślałam i nic a nic nie bojąc się, pobiegłam za nim, sama nie wiem po co, chyba z ciekawości. Po chwili on gonił mnie. Nie wiem, jakie miał zamiary, ale poczułam się nieswojo i wolałam nie sprawdzać. Zmykałam lotem błyskawicy. Nie miałam pojęcia, że tak szybko biegam. Tak sobie myślę, natura to jednak dobry nauczyciel.Teraz wiem, że umiem szybko biegać i że boję się lisa. Bo, jakby nie było, mój ulubiony "Mały Książę" to jednak fikcja literacka (co sobie nie bez bólu uświadamiam!) i nie każdy lis jest oswojony, jak mi się zdawało.

Nasz ogród nieustannie mnie zadziwia i zachwyca. Może to sentymentalne, ale to jakby nasze szóste dziecko...Tak bliski nam i kochany. Może dlatego, że każde drzewo, krzaczek i kwiatek sadziliśmy sami. W miejscu, gdzie było orne pole, jest las... Teraz gapimy się w zachwycie jak wszystko na naszych oczach zmienia się każdego dnia. Podobno bliżej mu do "angielskiego" stylu. Zwał, jak zwał, ale to fakt, mnóstwo w nim drzew, krzewów, bylin, kwiatów. Pełno też dzikich zakątków i zakamarków pokrytych mchem. Pozwalamy mu żyć własnym rytmem i nie wściubiamy nosa we wszystkie jego sprawy. Dbamy i czuwamy, ale delikatnie, nie nachalnie, jakby z dystansu. Taki nam się podoba. Nie musi być wymuskany i równo przystrzyżony. Trawa ma licencję na przyjaźń z kaczeńcem, mniszkiem, "babką" i kolorowymi stokrotkami. Może właśnie dlatego tak lubią tu pomieszkiwać...
Gdyby ktoś mnie spytał jaki więc jest ten nasz ogród, to odpowiedziałabym, że chyba upodobał sobie - mówiąc językiem "mody" - styl "boho".
Nie lubi poprawności, gardzi konwenansami, za to uwielbia hippisowskie barwy i surferowski luz. I jak na "bohemę" przystało - wolny i nietuzinkowy.
Ale przede wszystkim jest...przepiękny!

I znów mi mój synek powie "za długo mamo, o wiele za długo..."

Pozdrawiam wszystkich ciepło!
Ola

Tym razem więcej zdjęć z naszego ogrodu. Wszystkie zdjęcia (z wyjątkiem kilku sytuacji "wyjazdowych")na moim blogu są robione w naszym ogrodo-gaju. Przez nas sadzonym i pielęgnowanym od prawie już trzydziestu lat... A na końcu kilka "fotek" z z pożegnania ze...stokrotkami. Bo przyszła ta smutna chwila i jutro nasze najwdzięczniejsze stokrotki zostaną skoszone..., niestety, trawa już je przerasta. Lecz rozsiały się niezwykle i wczesną jesienią powrócą. A potem wiosną - jeszcze silniejsze i mocniejsze, bo piękniejsze już być nie mogą...

































Stokrotki, do zobaczenia wkrótce...














9 komentarzy:

  1. Moim MARZENIEM jest mieć taki cudowny ogród!! !Pięknie tam u pani :-)L.K

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest niesamowite, że za wyjątkiem 4 drzew, wszytskie inne rośliny posadziliście sami Mamo!
    Wspaniałe zdjęcia!
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy sadzą całe lasy, ale i tak mamy niezłą średnią ;) Dzięki Kubuś!

      Usuń
  3. Cudowny ten ogród, oglądałam z dziesięć razy, nie mogąc nasycić oczu.
    Nawet dostałam jakiegoś uczucia zazdrości, że już nigdy nie nasadzę, bo i nie mam gdzie i nie zdążył by mi urosnąć.
    Określiła bym go modowym terminem - kontrolowany luz. Bo taki zadbany a jednocześnie, rośnie jak chce.
    Posumowując:- Boho dziewczyna w boho ogrodzie.
    Pięknie wyglądasz Olu, pomimo swoich 30-stu lat.
    Pozdrawiam bardzo ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te miłe i ciepłe słowa! I za to, że tu do mnie zaglądasz. Bardzo mi miło i serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. też mam upatrzone takie miejsce, ale mamony brakuje! się postaramy:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Lata temu (ok trzydziestu) , ta "mamona" zarobiona za granicą ( teraz byłoby to bardzo trudne!) pozwoliła nam zakupić działkę 15 km od miasta, rolną, stare siedlisko, bo nikt tego nie chciał, a rodzina stukała się w czoło i odradzała, że zły wybór..Krówki przy drodze, wszędzie daleko.... , itd. Jedyne, czego trzeba było, to... odwagi decyzji. A my się uparliśmy na przekór życzliwym doradcom...Po prostu udało się z miejscem, bo miasto w tę stronę się rozrasta,... Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam za odwagę decyzji, teraz również nie brakuje takich życzliwych doradców, ale trzeba iść swoją drogą, bo często tacy ludzie sami stłumili w sobie pragnienia i odwagę. Ogród przepiękny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam wszystkim za czas i komentarze!