poniedziałek, 2 lutego 2015

Mój "lajk"



Szli sobie przez park. Fajnie wyglądał o tej porze dnia, już nie tak jasno i jaskrawo. Rodzice zabrali zmęczone zabawą dzieci do domów. Z ich odejściem przyszła cisza. Poprawiła włosy, a gdy odwrócił głowę, błyskawicznie odświeżyła usta błyszczykiem. Rozmawiali o sobie. Już wcześniej wiedziała co ubarwić, co udramatyzować, a co choć odrobinę zniekształcić. Wszystko po to, by lepiej wypaść. Lepiej, piękniej, mądrzej.

Zerkał na nią praktycznie cały czas, nawet wtedy, gdy sądziła, że nie patrzy. Widział ukradkowe malowanie ust, przesadzony śmiech i wymuszony smutek. Czuł, że ubarwia te swoje historyjki. Próbuje być zabawniejsza, milsza? Po co to robi, pomyślał. Podobała mu się i bez tego.

Przez wiele lat miał kompleks w kwestii swojej tężyzny fizycznej, a właściwie jej braku. Najpierw, w podstawówce był najniższy, potem w ogólniaku najchudszy. Dopiero na studiach się odbił. Zapisał się na basen, "siatkę", dużo biegał i ćwiczył. Wystarczył rok, by jego sylwetka zupełnie się zmieniła. Miał cichą nadzieję, że zauważyła jaki jest wysportowany. Jeżeli nie, trochę jej pomoże. Nie przypadkowo założył tę właśnie koszulkę. Ma kumpla, który zawsze zakłada ubrania o dwa numery mniejsze. Wtedy mięśnie lepiej się odznaczają. Wcisnął się więc w mniejszy T-shirt i ...nie całkiem luźne spodnie. Głupio się czuł, ale sam tak chciał. Już wcześniej zaplanował, że popisze się zwinnością. Elokwencją już się popisał zdając relację z ostatniego wykładu i dodając kilka mądrych uwag, to nic, że nie do końca swoich. Podskoczył i złapał się gałęzi. Podciągnął się już chyba czternaście razy, a to dopiero początek! Przy piętnastym usłyszał dźwięk, jakby prutego materiału...

Wracali przez park. Szła tuż za nim, kryła go, a raczej jego rozdarte portki. Strzelił środkowy szew na "siedzeniu". Na dodatek, założył dziś czerwone bokserki, co pech to pech. Próbowała być poważna, lecz średnio wychodziło. Dobrze, że nie widział jej twarzy. Wszystko "wyło" ze śmiechu. Pomyślała, i po co mu te popisy erudycyjno-gimnastyczne. I bez tego wiedziała, że jest niegłupi, no i wysportowany.

Lubię patrzeć na swój ogródek. Może to wiek, może etap życia, ale zrobiłam się bardziej refleksyjna. Ktoś pewnie słusznie rzuci - znów "mądrości". Sama sobie się czasem dziwię, że się tym dzielę. A więc znów mnie naszły myślowe dywagacje..., patrzę na mój gaj i dostrzegam w otaczającej mnie przyrodzie tyle piękna, spokoju i podobieństwa do świata ludzi, oczywiście nie ja pierwsza, nie ostatnia (ostatecznie przyroda to wdzięczny temat do obserwacji!). Lecz odczuwam również pewien "zgrzyt". Widzę piękne byliny, które zimą zmieniają się w suche łodygi, kwiaty, na które w lecie można patrzeć bez końca, a teraz po nich jedynie puste donice pod płotem. Widzę śliczne, kolorowe krzewy, które po pierwszych mrozach stoją gołe, bez swoich pięknych szat. No i drzewa. Jedne piękne, wysokie, strzeliste, inne chore, z wygiętymi, koślawymi pniami, jakby pokrzywiła je jakaś niewidzialna siła. Wszystko zawsze "na wierzchu", piękno i to co niezbyt ładne. Nie muszą niczego udowadniać, ubierać w pozory i udawać, że są fajniejsze niż rzeczywiście są.
Spędziłam trochę czasu w branży rekrutacji.
Wiem, że nie rzadko "koloryzuję", by ktoś zechciał mnie zaakceptować, by uwierzył, że jestem potrzebna i niezastąpiona. Próbuję się pokazać od lepszej, nie zawsze prawdziwej strony. Podpatruję, jak inni fantastycznie piszą swoje życiorysy, te zawodowe i nie tylko. Sztuka prezentowania siebie, "sprzedawania" dobrego wizerunku - to cenna sztuka. Jak mam kłopot, nawet na kurs mogę się zapisać. Może właśnie dlatego w moim świecie za dużo chaosu i niepokoju, a w świecie natury tak dużo spokoju i ukojenia. Piękno letniej tawułki jest tak samo prawdziwe i pozbawione pozorów, jak jej zimowa, szara wersja.
Myślę sobie, po co komuś udowadniać, że jest się lepszym, niż się jest. Może po prostu takim być? Po co przekonywać, że jest się mądrzejszym, ładniejszym lub silniejszym. Co to komu da? A przede wszystkim, oprócz rozczarowań co to da mnie? Już nie mówiąc, ile czasu trzeba poświęcić. Wiem bo sama go zbyt wiele straciłam. Zamiast stroić się w kolorowe płatki i listki pozorów, czy nie lepiej polubić prawdę o sobie? Ot, taki prawdziwy "lajk dla samego siebie! A jeżeli już coś udowadniać, to najwyżej sobie samemu.

Pozdrawiam wszystkich
Ola































4 komentarze:

  1. Oj maminku, jakie Ty mądre rzeczy piszesz, uwielbiam Twoje wpisy, uspokajają. M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mądrze to podsumowałaś Olu. Ja nic dziś nie napiszę, jakoś tak "zmarniałam" już o tej godzinie. Jest 1/30 w nocy a ja nie śpię. Moje myśli osobiste też się kłębią w głowie i nie sposób ich ogarnąć.
    Chyba zacznę zapisywać.
    Właściwie, to przyszłam Cię pozdrowić ............

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje za pozdrowienia Tess,bardzo mi milo,ze zaglądasz,na prawde,z tego co mi wiadomo,z daleka do mnie piszesz,tym bardziej fajnie,ze ktoś tam w świecie kieruje do mnie parę slów i pozdrowienia.Tez cieplo Cie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam wszystkim za czas i komentarze!