czwartek, 22 stycznia 2015

Wschody




Salomea usiadła na brzegu swojego łóżka. Wzięła głęboki oddech i spojrzała w stronę okna. "Ładny dzień się zapowiada", pomyślała i przymknęła oczy. Pierwszy poranny, słoneczny promień ogrzewał jej twarz, czuła jego łagodny, pieszczotliwy dotyk na policzkach. Zabrali ją wczoraj na spacer. Na parę chwil zanurzyła się w raju świata zewnętrznego. Lecz zanim ten raj, każda jej kość, każdy wyschnięty staw wykrzywiły się z bólu. Warto było! Chłonęła ulicę, fakturę chodnika, urodę i brzydotę firanek w oknach, przejeżdżające samochody, zapachy wszelakie, no i przede wszystkim - twarze. Radosne, jak jej własna i smutne, szare,jasne, obecne, nieobecne, przeróżne. Parę dni temu "zrobili " z nią wywiad do "pomocowej" gazetki. Pytali o marzenia. "Przejść parę kroków na własnych nogach i kupić bułkę w sklepiku - samemu, a potem stanąć przy ławce w parku i popatrzeć na bawiące się dzieci i pływające kaczki w sadzawce. Tylko nie siadać!", zażartowała.
Ciągle czuje ból po wczorajszej eskapadzie. Zdążyła się już zżyć ze swoją pozycją siedzącą, ale z bólem trudno się zżyć. "Siedząc"- siedzi, leżąc - siedzi, śpiąc - siedzi i marzy też na siedząco. Nie, nie skarży się, bo i po co to komu, powiedziała kiedyś towarzyszce doli z pokoju. Miesiąc temu prawnuczek się urodził. Przyjadą z nim do niej któregoś dnia,już się cieszy. Mleczna owsianka paruje i pachnie, a słońce pieści jej twarz i wygładza zmarszczki.
Poczuła dziwną radość w sercu i uśmiechnęła się. Do własnych myśli? Do siebie? A może do tego wschodzącego słońca i ciepła na policzku... .

Pierwszy promień słońca wdarł się szturmem przez szczelinę w zasłonie. W oka mgnieniu przykurzony brąz podłogi przemienił w świetlisty, lśniący pasek.
Nie chciało mu się ruszyć ze swojego miejsca. Mógł jeszcze pospać, a właściwie nie budzić się jak najdłużej. Nie chce tego dnia, ani żadnych innych. Same troski, nic nie cieszy. Słońce go drażni i wszystko go drażni. "Na co ci te zgryzoty?", przyjaciel zapytał go parę dni temu. Mądry facet, musi przyznać, ale on nie ma takich problemów. Łatwo gadać. Powiedział mu też, że w gruncie rzeczy to nie najważniejsze, że ona zachowuje się nieuczciwie i irytująco. Jak mógł?! Owszem, wie, że to boli, ale "ważne, że stawiasz opór temu co jest", tak właśnie powiedział. "Ty nic nie rozumiesz, poddaję się", ripostował rozgoryczony. Lecz "przeciwnik" nie dawał za wygraną. Mówił mu o porzuceniu tych złych myśli, tak jak się porzuca niepotrzebny bagaż. "No i chwilą naucz się cieszyć. Mimo wszystko. Bo nie wiesz, z której zrodzi się coś dobrego...". Nic z tego! Nic z tego nie będzie! Podszedł do okna i szczelnie docisnął zasłony. Świetlisty pasek zniknął równie szybko jak się pojawił. Wraz z półmrokiem wrócił lęk. A wraz z lękiem zgryzota...

Słońce wzeszło i oświetliło wszystko i wszystkich bez wyjątku. W oka mgnieniu świat skąpał się w złocisto-pomarańczowej barwnej feerii. Najpierw pięknem obdarowane zostało niebo. Pierwsze - zorze poranne, bladoróżowe, delikatne, efemeryczne, żyjące krótko, by po chwili przeistoczyć się, niczym motyl i rozpiąć nowo powstałe złociste skrzydła nad ziemią. Potem drzewa i dachy domów, po nich ulice, chodniki, kwiaty, trawy i kamienie. Wszystko ożywiło się pod wpływem światła i ciepła. Na koniec słońce zostawiło sobie to, co najważniejsze i najmilsze mu- ludzi. Otuliło ich twarze w nadziei, że uradują się na ten dar, cenny i bezinteresowny. Lecz w przeciwieństwie do "twarzy" drzew, traw, kwiatów, dachów i kamieni - te ludzkie nie wszystkie przyjęły bursztynowe ciepło. "Cóż, każdy sam wybiera", pomyślało smutno.

Tak, każdy sam dokonuje wyboru. Mój wschód słońca może być moją radością i smutkiem. Moim "nowym" i "starym". Moją nadzieją i beznadzieją.
Tak. Sam decyduję. Sam wybieram.


Wiem, że nie będę oryginalna, ale muzyka do Amelii zawsze mnie porusza...





























Pozdrawiam każdego ciepło.
Ola


5 komentarzy:

  1. Hej Mamo, głęboki teks, śliczne zdjecia, piękna jesteś. K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię tu do Pani zaglądać. Pozdrowienia! :)

    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  3. Słońce wschodzi dla każdego, ale nie dla każdego zajdzie - bądź odwrotnie.
    Uśmiecham się, pomimo tych fochów życiowych i słonecznych.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam wszystkim za czas i komentarze!