wtorek, 29 lipca 2014
Pocztówki z Mazur i o przyjaźni słów kilka
Podniszczony autobus zajechał na parking obok huty. Niebo na moment rozdarło swoją szarość i pozwoliło przedrzeć się małemu, nieśmiałemu promieniowi słońca. Kolonijne dzieci zaczęły wsiadać. Usiadłam przy oknie. Ona niedaleko mnie, po przeciwnej stronie. Była taka drobna i śliczna, wyglądała jak chłopak z tymi swoimi ciemnymi, krótko obciętymi włosami.
Zatrzaśnięto drzwi, wychowawca krzyknął "w drogę" i ruszyliśmy. Ciągle zerkałam w jej stronę. Również wtedy, gdy wyjęła książkę z plecaka. Z trudem, ale wypatrzyłam tytuł - "Dziwne losy Jane Eyre" , Charlotte Bronte. Nagle spojrzała na mnie. Szybko odwróciłam głowę zawstydzona, przyłapana na tym bezwstydnym gapieniu się. Gdy po jakimś czasie znów spojrzałam na nią, jej fiołkowe oczy uśmiechały się do mnie. "Co czytasz?", spytałam, choć odpowiedź już znałam. I tak to się zaczęło.
Uwielbiałyśmy wędrować. Wszędzie i zawsze i bez wyjątku. Chronicznie stęsknione za naturą, lasem śląskie dusze! Taka pasja wspólna, trochę szalona. I Mazury uwielbiałyśmy! Choć nie dane nam było dużo czasu spędzić tam razem, raptem jeden rejs... Za to jaki! Ślad w sercu zostawił na zawsze.
Tymczasem dorosłość przyszła wielkimi krokami i do różnych miejsc nas rzuciła. I pochłonęła całkowicie. Wciągnęła w swój nurt, raz łagodny, raz głęboki, porywający, czasem wręcz niebezpieczny. I wtenczas coś niezwykle zwykłego - telefon. "Jesteś? - Jestem...". A czas płynął sobie dalej.
Znów jesteśmy razem na Mazurach. Na kilka chwil opuściłam mój gaj. Wieczorny krzyk bażantów zamieniłam na bezszelestność trzcin w magicznie cichych wieczorach. Moje wielkie lustro w przedpokoju na niewzruszoną taflę jeziora otulonego resztką porannych mgieł. Ciągle lubimy wędrować. Często w milczeniu, tym komforcie przyjaźni. I fajnie nam ze sobą. Czasem nachodzą nas wspominki. Ona się uśmiecha, ja nie dowierzam! Jak to? Od naszego "wczoraj" tyle się wydarzyło?! Smutki z radościami poszły w zapasy. W nierównej walce, te drugie górą! Wiosna nam się kończy, młode ptaki z gniazd wyfrunęły. Osiem par oczu chłonie ten świat zachłannie, osiem par uszu wsłuchuje się w jego odgłosy, osiem par nóg podąża do swojego celu każdego dnia. Nasze gaje ucichły, zdziwione swoim własnym już tylko szumem. Wypatrujące... . Wczorajsze małe drzewka - delikatne gałązki, zawstydzone swoją małością wśród traw, podparte palikiem jak laską, w wielkie drzewa się zmieniły.
A my wciąż wędrujemy. Choć osobno - sercem razem! Zawsze w drodze. Do naszego jutra, końca i początku... .
Dla J.
PS. Przesyłam pocztówki z Mazur i pozdrawiam wszystkich marzących o przyjaźni. I tych szczęśliwców, którzy już jej doświadczają. Ola
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo się wzruszyłam -dziękuję..........
OdpowiedzUsuńJakie piękne zdjecia i wzruszający tekst! Mamuuu jestes najlepsza! M.
OdpowiedzUsuńPięknie napisane Mamo i cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Saruniu, mój mistrzu niedościgniony.Przytulam Cię mocno.mama
UsuńLato, przyjaźń , Mazury, chce się czytać Twoje teksty tak pięknie napisane.
OdpowiedzUsuńWspaniały tekst i extra zdjęcia, będę tu zaglądać często.
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło.
UsuńByłam kilka lat temu w Węgorzewie - było pięknie. Nasze Mazury trochę niedocenione, ahhhh szkoda szkoda.
OdpowiedzUsuńMistrzyni nastroju!
OdpowiedzUsuńDziękuję Bożenko, do zobaczenia wkrótce, bardzo ciepło Cię pozdrawiam!
UsuńPięknie Olu.
OdpowiedzUsuńEwa z Kościoła Akademickiego i z pielgrzymkowej "9"
Evik
Dziękuję Ewa za miłe słowa, bardzo się cięszę,że zajrzałaś tu do mnie! Uściski.
Usuń