piątek, 18 września 2015

Rzymskie wakacje - cd



Przed nami Koloseum, jakby "ugryzione", kawałek tortu beztrosko oderwany od całości wiekowymi zębami.
Na placyku przed - internacjonalne klimaty, nowoczesność przejawiająca się m.in. różnorodnością fotograficznego sprzętu. Kto by pomyślał, że i tu "biletowe koniki" objawią swoje biznesowe talenty. Wewnątrz okrągłych murów, jakby inny wymiar, inna czasoprzestrzeń. Amfiteatr rozpaczliwie próbuje przetrwać. Ci, którzy potrafią dostrzec nieco więcej niż oferują przewodniki, w turytycznym zgiełku wyczują prawdziwą aurę tego miejsca. Czytałam swego czasu o "małej" św. Teresce z Lisieux. Jeszcze przed wstąpieniem do karmelu, udała się z przyjaciółką do Rzymu. Będąc w Koloseum, przechytrzyły strażnika i przedarły się do najniższego poziomu, niedostepnego dla turystów. Chciały po prostu ucałować ziemię, w którą wsiąknęła krew niewinnych ludzi, dzieci, całych rodzin, których jedyną zbrodnią była wiara w Chrystusa. Miejsce, gdzie generalnie "polowanie" i mordercze walki było wyrazem i dowodem na indolencję rzymskiej społeczności tamtych czasów. Gdzie okucieństwo znajdywało ujście w nieludzkich rozrywkach. I tu, jak na Via Appia Antica, można usłyszeć ledwo słyszalne szepty... Ale Koloseum to również dowód na potęgę i geniusz ludzkiego umysłu. Szum morza i łopot "wojennych" żagli podczas inscenizowanych w amfiteatralnej misie bitew morskich. Wychodzimy. Już prawie nie słyszę okrzyków biletowych sprzedawców, zerkam w górę, tam, gdzie erozja niczym niewidzialny gladiator próbuje zadać ostateczny cios temu niezwykłemu miejscu.

Podobnie jak gołębie, wszechobecne w Rzymie są - skutery. Dosłownie przetaczają się przez to gwarne i słoneczne urbs aeterna. Aż mi zazdrość "coś" ściska na widok śmigających, wszędzie wciskających się i wszędzie mieszczących się - pojazdków. Młodzi ludzie, starsi, wszyscy korzystają z dobrodziejstwa poczciwego skuterka. Obserwując ruch i zgiełk na Placu Weneckim zamarzyłam sobie, że kiedyś i ja tak poszusuję po rzymskich zakamarkach.
Pamiętam, jak w zatłoczony Piazza Venezia "wbiła" nagle dwukonna dorożka, wprowadzając chwilowy chaos w ruchu, włoski "carabinieri" gwizdkiem próbował ją przegonić i... dogonić, ale mu się nie udało. Chyba sam Wiktor Emanuel obserwujący wszystko ze swojego cokołu, miał ubaw. Zwiedzając Kapitol usiedliśmy na moment na schodach prowadzących do świątyni Santa Maria in Aracoeli. Otworzyłam przewodnik i okazało się, że siedzimy sobie na słynnych stopniach "Cordonata", zaprojektowanych przez Michała Anioła. Ot, takie zwykłe niespodzianki w Rzymie...
Pierwszy raz Forum Romanum, a raczej to co pozostało z serca cesarstwa rzymskiego, ujrzałam ze wzgórza Kapitolu, z lewego narożnika Pałacu Senatorów rozciąga się przepiękny widok na Rzym. To nie tylko wrażenie, ale fakt, że wieki zastygły tu na... wieki. A z bliska dostrzegasz szczegóły, jak niesamowicie wprost z tymi "wiekami" koegzystuje teraźniejszość z jej najzwyklejszą ludzką codziennością. Gdzie mały zakładzik szewski przyklejony swoimi zgarbionymi plecami do boku kilkunastowiekowej ściany, tak samo jak i ona jest fragmentem ludzkiego losu. Ciekawe, czy jeszcze gdzieś na świecie, oprócz Rzymu, teraźniejszość tak bardzo splata się z przeszłością, tworząc dobre sąsiedztwo zza ściany. U tego sąsiada może nie pożyczysz soli czy cukru, ale zawsze obdarzy cię akceptacją i milczącym zrozumieniem.
Forum Romanum..., jeżeli ruiny, zawierające w swoich lędźwiach trzy tysiące lat historii, mogą być piękne, to te właśnie takie są. Nie zobaczy się tu jednej budowli w całości, jednego nie-rozłupanego ręką człowieka lub czasu - monumentu, ale za to, przy odrobinie wyobraźni, można wśród bezładu kamiennych reliktów dostrzec ślady stóp Cezara, Nerona, Klaudiusza, lub Kaliguli... Byliśmy tam wczesno-październikowym popołudniem, zachodzące słońce swoim złotem oblewało smutne mury, by choć na moment dać im odczuć wspaniałość i przepych, którymi kiedyś były otulone i które na zawsze im odebrano.

Błądzę myślami po rzymskich "drogach". Jak wybrać z tak wielu miejsc te, o których warto tu wspomnieć, skoro o wszystkich WARTO wspomnieć...
Do Bazyliki Najświętszej Maryi Panny Wszystkich Ludzi (Santa Maria del Poppolo) dotarliśmy przed wieczorem. Zaczął wiać chłodniejszy wiatr, nie mieliśmy swetrów, byliśmy głodni, chciało nam się pić i generalnie czuliśmy, że dość "historii" na dzisiaj. Natomiast w środku....po raz kolejny, jak co chwilę w Rzymie, zapominasz o Bożym świecie. Przeszłość po prostu wciąga cię w swoje zaułki, tajemnice. Jakby prosiła, żeby pamiętać, żeby nie odchodzić bezmyślnie. Freski Rafaela, obrazy Berniniego i Caravaggia...Przemycili swoje "opowieści" przez granice czasu. Wśród nich św. Piotr na krzyżu, nie wygraża swoim oprawcom, zaciska ten ogromny gwóźdź przebitą dłonią... Uciekając ze spalonego Rzymu spotkał Jezusa, zupełnie zaskoczony spytał "Qvo vadis Domine?" I poszedł Jego drogą, tak wybrał i tak wytrwał. Kilkanaście wieków później Caravaggio uwieczni go na swoim płótnie..., a potem ktoś ten obraz powiesi na ścianie Santa Maria del Poppolo, by nie zapomnieć...

Długo by opowiadać o Rzymie. Sama Bazylika św. Piotra ze swoją "perłą" - Pietą to odrębna historia. A reszta? Te wszystkie place i uliczki, po których włóczyliśmy się bez końca, cudowne kościoły, muzea, z watykańskim na czele. I te knajpki urokliwe, np. te na Polu Kwiatów. Właśnie tam któregoś wieczoru do późna siedzieliśmy. I pomyśleć, że to klimatyczne Campo dei Fiori było kiedyś miejscem, gdzie wznoszono szubienice i palono na stosie ludzi, a wraz z nimi idee i nierzadko, jak w przypadku Giordana Bruna - genialne umysły. I stoi sobie ten Giordano na środku placu, kapuca zsunięta na twarz, ignoruje przechodniów i patrzy w stronę Watykanu... . I też tu - równie genialny co porywczy Caravaggio "ukatrupił" swojego przeciwnika po przegranym meczu...tenisowym. "Dobrze, że nie musisz z nim grać" rzucam mężowi. "Nie wygrałby ze mną przecież", odpowiada.

Z Rzymu się wyjeżdża chyba tylko po to, żeby do niego wrócić. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, ale...wszystko przed nami.

Ciepło wszystkich pozdrawiam.
Ola













































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję Wam wszystkim za czas i komentarze!