wtorek, 10 marca 2015
Z lotu ptaka
Z samolotu mknącego w stratosferze świat wygląda przepięknie. Jeżeli tylko widoku nie przesłaniają chmury, można zobaczyć zielone, błękitne, białe, brązowe i wiele innych kolorów. Podobnie ptaki, mają to szczęście, że mogą nieustannie podziwiać świat z wysoka. Niekiedy, obserwując je na niebie odczuwam zazdrość, żal, że nie mogę podziwiać ziemi z lotu ptaka. Ale jest i druga strona oglądania świata z wysoka. Nie widać szczegółów, są ukryte pod tym bezmiarem przestrzeni, jakby wchłonięte przez ogólne zarysy i kształty. Lecąc samolotem nad Himalajami nieruchomiejesz na chwilę w zachwycie. Wydaje się, że od pięknych, białych szczytów dzieli cię jedynie niewielki krok. Ale z wysoka nie widać pionowych ścian, niebezpiecznych grani i lodowych szczelin...
Momentami i ja czuję, że obrazy które oglądam są jakby przesłonięte zamazaną przestrzenią, odgradzającą mnie od detali. I choć nie jestem ptakiem, patrzę z góry i widzę z góry. Trochę to dziwne. A przecież szczegóły bywają takie ważne, niekiedy najważniejsze. Tyle bogactwa, ale i biedy tego świata ukrytych jest właśnie w szczegółach. Jednak nie zawsze mam na nie ochotę, zwłaszcza na te drugie. Może z tej prostej przyczyny, że bywają niewygodne, niekomfortowe dla moich oczu. Bo z oczu przenoszą się zawsze piętro niżej - do serca. A kiedy już tam są, panoszą się i uwierają. Jakby nie patrzeć zasada "co z oczu to z serca" jest praktyczna. Każdy ma swój sposób patrzenia na świat. Dla mnie zawsze "ostrzejsze", bardziej wyraziste są obrazy niż słowa. Wzrok to chyba najcenniejszy zmysł. Dlatego ci, którzy są go pozbawieni mają wyostrzone wszystkie pozostałe, które "wysilają"się i wytężają maksymalnie, by wspólnymi siłami "poczuć" obraz. Dla nich pewnie niezrozumiałe jest, że można własnymi oczami patrzeć i nie widzieć. To co chcę zobaczyć, co przenika potem do serca, mój umysłowy komputer przerabia według własnych algorytmów i zatwierdza. Noszę go w sobie tak długo dopóki pamięć pozwoli. Są obrazy, jak balsam, lekarstwo w czasie choroby. Ale są i te, które nie dają spokoju, wołają, jak przez mgłę. Trudno mówić, pisać o sprawach ważnych tak, by nie było w tym banału i "pretensji". Czasem lepiej "namalować" obrazek słowem... . Samotność to temat rzeka. Bywa, że to indywidualny wybór, na własne życzenie, a bywa, że na "życzenie" innych. W psychologii jest napisane, że to jedno z najpowszechniejszych źródeł cierpienia....
DPS nr "1000".
Wchodzę do pokoju i natychmiast widzę zmiany. "Gdzie pani Jasia?" Odeszła. Jak to...?
Wracam, korytarz ciągnie się smutno. Pamiętam, bała się,że odejdzie w samotności. I te drzwi..., zawsze otwierały się do wewnątrz. A za tym "wewnątrz" jej łóżko, zupełnie niewidoczne z korytarza. Nikt nie widział, nikt nie słyszał, kiedy cicho prosiła o wodę. Wszystko przez te d r z w i. Synek- Jędruś umarł ledwo się urodził, potem mąż i tak to się szybko potoczyło. Życie z samotnością, jak z ironicznym przyjacielem, pod rękę. Szczegół, detal, pośród milionów. No i znalazła się tu...
Głowa wychyla się zza framugi drzwi, po czym szybko chowa z powrotem. Za moment szczupła sylwetka skrada się ostrożnie wzdłuż ściany i rozgląda konspiracyjnie. Podchodzi. Nerwowy, niepewny uśmiech przyklejony do ust. "Gajowa 16, tam mieszkam, zaprowadzisz mnie? To niedaleko stąd, pokażę ci drogę!
Tam na mnie córka czeka..."
Przyjechał obiad i odjechał. Chwilami można odnieść wrażenie, że resztek jest tyle samo co przywiezionych dań. "Dom" ma układ z właścicielem tuczarni. Resztki za mięso. Tylko, że jeść się nikomu nie chce... .
Z zewnątrz dom jest na prawdę ładny, waniliowe ściany, "słoneczne" elewacje, nowoczesne okna, a w nich twarze. Wypatrujące, czekające?
A może wystarczy zniżyć lot, zobaczyć choć jedną samotność, taki szczegół pośród wielu...
Świat jest rzeczywiście piękny z lotu ptaka. Płynę sobie w przestworzach, jestem ptakiem, a może pasażerem? Mój samolot niesie mnie wysoko. W inne, ciągle nowe miejsca, wciąż dalej i dalej. Jednak najszczęśliwsza jestem i najwięcej radości odczuwam, gdy zniżam lot i wyostrzam wzrok.
I widzę zupełnie nowe kolory. Karmin i cudna ultramaryna...
Pozdrawiam wszystkich ciepło.
Ola
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Olu, jak zawsze wpis,który skłania do przemyśleń. Takie to niby oczywiste,proste,ale najczęściej umyka. Dzięki ,że przypominasz o istnieniu świata uczuć-przyjaźni,miłości (we wszystkich jej odsłonach),poczucia piękna, radości życia,czasem bólu i samotności.. .A słowa o podziwianiu świata z lotu ptaka potraktuję dosłownie.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Bardzo dziekuje za tak mile i życzliwe slowa! Bardzo mi milo.Cieplo pozdrawiam!
UsuńPrzychodzi taki czas, że nasuwają się myśli - co dalej? - czy dam radę? i jak długo?.......
OdpowiedzUsuńJuż dziś zaczynam się bać, nie chciała bym, ale czuję, że to właśnie mam wpisane w końcówkę życiorysu.
Nie chcę nigdy znaleźć się, gdzie stołówka wyda dla mnie obiad..... gdzie nie będzie moich drobiazgów na moich ścianach i podłodze. Czas jest jednak nieubłagany i doskonale zdaję sobie sprawę, że kiedyś może nastąpić ta moja niemoc.
Zastanawiam się, co zrobiłam nie tak, by dziś już zaczynam się bać - jakie błędy popełniłam?
A może to nie moje błędy, tylko jakieś obce geny? - nie wiem.
Może to zewnętrzne czynniki obcych ludzi wpłynęły na to, że juz dziś czuje strach, przed tą zupą z wielkiego kotła.
Zaglądam do Ciebie Olu regularnie, bo za każdym razem budzi się we mnie jakaś refleksja, związana z otaczającym nas światem.
Czekam na takie podteksty do rozmyślań i zastanowień.
Ciebie znów podziwiam i Twój płaszcz też. W Twoich alejkach czuję jakieś przemieszczenie z czasem.
Boskie to.
Pozdrawiam Cię i proszę o więcej___Tess.
Lęki o starość są chyba naturalne, boimy się bycia uzależnionym od pomocy innych,boimy się też samotności. Ale ważne jest ,żeby nie dać się przytłamsić takim obawom i myślom. Na dobrą sprawę tak wiele rzeczy w obecnym świecie może nas przestraszyć. Nic ten lęk nie da, oprócz tego,że nie pozwoli spokojnie spać. Lepiej cieszyć się chwilą obecną i maksymalnie ją chłonąć. Tu i teraz, to zawsze najważniejszy moment. Pozdrawiam Cię serdecznie Tess!
UsuńPowyżej miało być - przemieszczenie w czasie.
UsuńNie zgadzam się Mamo z Twoim komentarzem wyżej. Jeśli tu i teraz, to rownież przyjęcie i zaakceptowanie tych chwil, które w danym momencie są dla nas trudne lub smutne. Zawsze, jak wmawiam sobie "lepiej cieszyć się chwila", a w środku czuje ból, smutek, choćby najbardziej nieracjonalny, dolewam oliwy do ognia. Tam gdzie przyjęcie danej chwili, taka jaka jest, po prostu, tam jest i ulga. Ale to moje widzenie świata, podkreślam. Piter:)
UsuńOla jak zawsze piękna i wzruszająca :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy serdecznie :) bw
Teraz zauważyłam, z opóźnieniem więc...dziękuję i pozdrawiam Was wszystkich Basiu ciepło!
Usuń