piątek, 3 października 2014

Faga moto i kilka luźnych refleksji.



Spotkałam wczoraj na ulicy znajomą. Pogadałyśmy chwilę, po czym pyta mnie: "A co z tym twoim blogiem, nic się nie dzieje, jakoś tak pusto". Odpowiedziałam, że wena mnie ostatnio opuściła i generalnie, szczerze mówiąc, średni mam nastrój i głowę innymi sprawami pochłoniętą. Stwierdziła jeszcze, że nie popisaliśmy się z moim fotografem zdjęciami w poprzednim poście. Bo ileż można zrobić zdjęć na tle porąbanego na zimę drzewa. "Przekaż mu to, no, ale w zimie nie zmarzniecie!", dorzuciła. Może zrobiłoby mi się przykro na te uwagi, gdyby nie fakt, że osoba, która mi to powiedziała to bardzo miła i szczera osoba. A konstruktywną krytykę, cóż, trzeba przyjąć z wdzięcznością. I musiałam przyznać rację. Mój elegancki, pierwszoligowy żakiet, w poprzednim poście zupełnie się "zatracił" w tych "drzewnych" okolicznościach przyrody. Zresztą, nie tylko on, wszystko inne też. Najfajniej wyszło krzesło. Pośpiech, który nam wtedy towarzyszył, również nie pomógł. I wyszło, jak wyszło... . Po powrocie z biura usiedliśmy z T., żeby coś przekąsić. Mówię mu o uwagach znajomej, że z tym drzewem to przesadziliśmy. A on mi na to, kiwając ze zrozumieniem głową, że zawsze mogę te zdjęcia wysłać gościowi, od którego drzewo kupił. Ot, będzie miał reklamę... . Faceci, to jednak są praktyczni!. Szybko zjadł i wyszedł na naszą "farmę". Po chwili pyta, czy widziałam kosę. Odpowiedziałam, że trzeba odkładać na miejsce, a nie wieszać po drzewach, gdzie popadnie, zwłaszcza, że drzew wokół tysiące. Też mu udzieliłam praktycznej rady... .

Dostałam od moich chłopaków książkę na urodziny. Alexandra Fuller opisuje swoje dzieciństwo spędzone w Afryce. Piękna, prawdziwa, pasjonująca opowieść. Czuję ja każdym swoim nerwem. Widzę jej rodzinę, jak walczą z trudami i przeciwnościami na afrykańskiej ziemi, która stała się dla nich domem. I podoba mi się bardzo ich odwaga i hart ducha. A jeszcze bardziej pasja, z jaką żyją i, mimo trudności - radość, jaką z tego mają. Pozwalają swoim dzieciom odkrywać świat, poznawać go, zaspokajać swoją ciekawość. Nawet, jeżeli to bolesne i łączy się z pewnym ryzykiem. To twarde i surowe życie pozwala im cieszyć się drobiazgami, dostrzegać piękno w rzeczach na pierwszy rzut oka niepozornych. Doceniać skromną wygodę oraz luksus papieru toaletowego i zimnej coli w mizernym hoteliku w Umtali. Pamiętam z przeszłości, "trochę" czasu mi zajęło, zanim zrozumiałam, że to może nie najmądrzejsze wyręczać dzieci we wszystkim, upominać na każdym kroku, a to nie biegnij za szybko, bo się przewrócisz, albo spocisz, a to ubierz się cieplej. O zmuszaniu z troski, a jakże, do jedzonka nie wspomnę. Ani o przestrzeganiu przed wszędzie czyhającym niebezpieczeństwem. Mam przed oczami obraz, jakby to wczoraj było, kilkuletni J. i M. bawią się przed domem. Ich dialog:
J. - "Skocys?" - w wolnym tłumaczeniu - skoczysz
M. - "Skoce!"
J. - "A właśnie, ze nie skocys!"
M. - "Skoce!"
J. - "No to skoc"
I M. bez wahania - "hop". Skończyło się na jej wielkim guzie i moim ataku histerii. Teraz już wiem, mówiąc metaforycznie, niekiedy trzeba skoczyć, żeby coś zrozumieć, poczuć na własnej skórze. Oczywiście, nie uważam, że wszystkie małe dzieci powinny skakać z garażowej barierki w dół , na beton, żeby sprawdzić czy to boli i czy nogi się połamią. Mimo wszystko zdrowy rozsądek zawsze mile widziany. Myślę tylko, że przesadne "ciepełko" życiowe więcej szkody może przynieść niż pożytku. Doświadczenie trudności, niewygód, często wyostrza zmysły, dostrzegamy więcej, cenimy bardziej. I o tym jest ta opowieść. Ale też o słabości, zwykłej, ludzkiej, kiedy zwątpienie i marazm codzienności przytłacza, kiedy wydaje się,że za chwilę już na pewno oszaleję!. W końcu to moje życie jest "obiektywnie" trudne!. I własna diagnoza: ciężka depresja, a może nawet psychoza maniakalno-depresyjna. I wtedy znajomy głos zdroworozsądkowy mówi: spokojnie, wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej szaleni, chociaż tylko niektórzy mają na to papiery. Szukaj lekarstwa w sobie, nie jest źle!. Weź się do roboty, a najlepiej jakiejś pożytecznej. Na przykład wykop warzywa w jesiennym ogrodzie (jeżeli go masz, jak nie, znajdziesz coś dla siebie) lub rozpal ogień w zimny dzień. W języku afrikaanas "rozpal ogień" - "faga moto" ma głębsze znaczenie. Dosłownie znaczy rozpal ogień, w przenośni "rusz się!" Jedno i drugie pożyteczne. Tyle o przeczytanej książce. Jej tytuł to "Dziś wieczorem nie schodźmy na psy - afrykańskie dziedzictwo". Zachęcam do przeczytania w jesienne wieczorki.

I nie ma to jak pożytek z dobrej lektury!. Ciepło mi się robi na sercu, gdy patrzę na nasz warzywniak, na cały ogród, aż mi się chce iść wykopywać te warzywa!. Wydaje mi się, że to takie moje"afrykańskie" poletko, mój kawałeczek ziemi. Mam na myśli "miejsce", gdzie dzieci stawiały nieporadnie pierwsze kroki, przewracały się, niekiedy raniły. A ja i T. wyznaczaliśmy im "granice" wolności, próbowaliśmy chronić - z różnym skutkiem. Ja na przykład próbowałam uchronić przed guzami, a potem, jak i oni - nieporadnie, po omacku, nieraz wśród łez i przekleństw, uczyłam się "pozwalania" im na te guzy i parzenie palców. Bo ten nasz gaj, ta nasza farma, to niezły kawałek życia, który na niej zostawiamy, i którego się wciąż uczymy.

Moim chłopakom - J. i P. - z podziękowaniem za fajny prezent urodzinowy!
Pozdrawiam wszystkich. Ola


PS. Zdjęcia były robione tego samego dnia co "żakiet na tle drzewa". Mam nadzieję, że wyszły choć trochę lepiej, choć wiem, że jeszcze sporo musimy się nauczyć w kwestii robienia zdjęć. Ot, taki jesienny "outfit" z białą koszulą i swetrem oraz ławeczką i bluszczem w tle :)














9 komentarzy:

  1. Jakoś mi bliżej do Ciebie po przeczytaniu tego posta.. P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja ukochana Mama, lubie to! M. I..juz nie skace:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekiedy skaces, ale już guzów nie nabijasz! :) A tak w ogóle to wracaj już z tego Wrocławia, ,bo źle bez Cię...

      Usuń
  3. Ola, nieważne czy w żakiecie, czy w koszuli lub bluzeczce, nieważne też czy na tle drzew, czy kwiatów - po prostu piszzzzz! :) lubimy Cię czytać i na Ciebie patrzeć :) ściskamy Ciebie i Twojego Fotografa :) 4wdowiaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochani, nawet nie wiecie, jak mi miło! Oczywiście przekażę fotografowi :) I my Was ściskamy!

      Usuń
  4. Świetne te hasło faga moto...przyda się na jesienne smutki.Pieknie Ci w tym brázowym sweterku...Pozdrawiam Jola

    OdpowiedzUsuń
  5. Olu tak mi wstyd.... jak laik może oceniać! Wszystkiego co dobre z okazji urodzin!! A piąte zdjęcie wiernie oddaje ciepło Twojej osoby!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, spoko Bożenko, po pierwsze, nie laik, a po drugie, gdyby nie Ty...,mieliśmy w planach jeszcze lepszy plener - szopę na narzędzia! :) Buziaki, miłego weekendu z K.!

      Usuń

Dziękuję Wam wszystkim za czas i komentarze!