piątek, 31 lipca 2015

Stół i sukienka w hortensjach...



Gdy byłam mała, w marzeniach dom kojarzył mi się z wesołym gwarem, dużym stołem i niekoniecznie idealnym porządkiem na nim. W moim domu stał stolik niewielki, ale nie wielkość była ważna, tylko to, że siadało się przy nim jedynie w niedzielne popołudnia (i to nie zawsze) przy obiedzie z kluskami, kurczakiem i "kiszoną". Z tamtych lat pamiętam "osiedlową" koleżankę, miała kręcone, ciemne włosy i szczere spojrzenie. Jej mama, pulchna, energiczna, z tych osób, u których oczy uśmiechają się jakby z samego wnętrza. Zaglądałam do nich nieraz. Lubiłam miły zgiełk, jaki tam panował, niewymuszoną atmosferę i widok dużego, jak na osiedlowe warunki stołu. Zajmował prawie cały pokój. Było ciasno, nieco bałaganiarsko i wesoło. Siadali do stołu razem, a nad ich głosami, śmiechami, czasem wrzaskami unosił się zapach przypalonej zupy i karmelu domowej roboty. Myślę, że zawsze tej zupy nie przypalali, ale ja tak właśnie zapamiętałam. Może to wtedy zapragnęłam mieć kiedyś taki stół u siebie. Przy którym każdy znajdzie miejsce i nikt nigdy nie będzie nie w porę.

Ten pierwszy nie był nasz, był "stancyjny", jeżeli mogę tak go określić. Stał na poddaszu i był poważnie kaleki, bo brak jednej nogi z czterech to niezła rana. Trzeba było o niej pamiętać, inaczej talerz zamieniał się w latający spodek. Ale nie to było najważniejsze. Grunt, że fajnie było nam przy nim razem być.
Ten prawdziwie pierwszy - "nasz"- dość długo nam służył, część PRL-owskiej meblościanki, na wysoki połysk, cętkowany. Duma! Dostąpił wielu zaszczytów. Pierwszy "roczek", pierwszy tort, pierwsza rocznica i pierwsze, również PRL-owskie wina - owocowe, słodkie. Doświadczył również kilku przeprowadzek, aż osiadł na stałe. Niestety dość szybko okazało się, że jest za mały i bez słowa buntu przeniósł się w kąt. Ustąpił miejsca nowemu, większemu, połyskującemu terakotą i własnoręcznie zrobionemu! Codziennie, solidarnie brał razem z nami lekcje cierpliwości w tłumaczeniu naszym rozochoconym i wesołym maluchom, że np. "tatusiowy" kubek z herbatą to nie jest tarcza ani cel dla latających plasterków kiełbasy. Precyzyjność małych rączek była wprost zdumiewająca! Aż dziw, że żadne z nich nie wybrało kariery w strzelaniu sportowym, na pewno mielibyśmy mistrza w rodzinie. I aż dziw, że mój mąż to przetrwał, bo to jego kubek był szczególnie "ulubiony". Nieważne. Z kiełbasą zamiast cytryny w herbacie czy bez, mimo wszystko lubiliśmy przy tym "uświntoszonym" często i gęsto stole być razem.
I kolejny raz okazało się, że i ten stół nie "daje" rady. Bez znieczulenia zerwano z niego terakotową powłokę, narzędziem operacji (do dziś, jak w traumie zapamiętałam) był niewielki, ale bardzo sprawny młotek z czerwonym trzonkiem. Przedłużono blatową powierzchnię i wypełniono ją... marmurem. To dopiero było stolisko! Silne i mocne! I dobrze, bo w sam raz na czasy, jakie na nas przyszły. Musiał stawić opór nie tylko rozlanym zupom i herbatom, ale, co gorsze - pierwszym niecenzurowanym słowom, wrzaskom i nierzadko gorzkim łzom. Co doświadczył, to jego i ...nasze. Najważniejsze, że czy z krzykami czy bez, nadal dawaliśmy radę siadać przy nim razem...
No i on, biedak, poszedł. Do ogrodu, pod altankę, ma tam więcej spokoju i widoki piękniejsze.
Nastała era "holendra". Dostojny, już nie własne "rękodzieło", masywny, wielki i dumny. Taki, co to byle łzy go nie ruszą, przekleństwa nie zgorszą, a nawet dobre dowcipy nie rozbawią. Słowem: twardziel i konkret! Jak królewski kamerdyner cicho, dyskretnie wchłania w swoje drewniane lędźwie nasze tajemnice, złości i radości. Nowe, małe rączki oblepiają go plasteliną, ciastoliną, drożdżowym i czym tylko się da. Jest odporny i dzielny, to fakt. Bardziej niż ja w wigilijny wieczór, kiedy już na samym starcie płynie przez niego rzeka czerwonego, świątecznego barszczu. Ja przeżywam załamanie nerwowe, on nie.
No i przy nim pierwszy raz słyszymy, jakimi beznadziejnymi i kiepskimi rodzicami jesteśmy. Jednakże, ku pokrzepieniu serc, nad stołowym blatem unosi się słowo jak skowronek nadziei, że i....niezłymi.

I tak sobie stoi do dziś. Nasz duży stół, świadek każdego dnia. Co jakiś czas, ku radości wszystkich, nowy członek rodziny przy nim zasiada. Raz wystrojony w haftowany obrus i pięknie wypolerowany, innym razem ( jak słowo daję, chyba to woli!) hojnie podlany sokiem (Lolek-Król i basta!).
Kiedyś, dawno, dawno temu dostaliśmy rocznicowy prezent od naszych dzieci. Zwykła antyrama, na szkle wymalowany szlaczek, ozdobiony w piękne, kwiatowe ornamenty. W środku tekst i jego fragment "...i ustaw w naszym domu taki stół, żeby zmieściły się przy nim wszystkie poglądy i wszyscy mogli rozmawiać życzliwie i swobodnie..." I wisi sobie ta antyramka na honorowym miejscu w naszym salonie, trochę wyblakła, zawsze aktualna.

Bo "stół" to coś więcej niż "stół". To takie magiczne miejsce, gdzie nie łopianowe słowa, gorzka prawda w oczy, a nawet śmiech i radość - są najważniejsze. Najważniejsze jest to, że siadamy przy nim razem, czasem "pomimo", bo to łączy, nie dzieli.
No i stół to jeszcze taki dziwny mebel, jak chyba żaden inny - ożywa, kiedy jesteśmy przy nim razem i odwrotnie, łapie "doła", kiedy stoi samotny i pusty.
Więc nie pozwólmy stołom chorować na depresję..

Spotkaliśmy się ostatnio, przefajnie, rodzinnie, tańcom i wygłupom nie było końca! Siedzieliśmy przy ogrodowym stole do późnej nocy. A nad nami piękny, zaczarowany wieczór.
Już tęsknimy za następnym razem...

Dzisiaj ostatni dzień lipca. Rok temu o tej porze opublikowałam pierwszy post na moim blogu. Założyłam wtedy sukienkę, którą i dzisiaj mam na sobie. Jest - moim zdaniem - romantyczna i taka trochę ponadczasowa. Szyta na miarę, parę razy "poprawiana", taka "moja", w sam raz na rocznicę...

Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło.
Ola



























6 komentarzy:

  1. Dziś stól niespodziewanie znowu sie rozweseli! Piękny post! M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to cwaniacko liczyłam i ....doczekałam się! :)

      Usuń
  2. Cudne zdjecia Olenko i mądry tekst . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. O rety Mamu! Ale wpis <3 Wyglądasz pięknie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam wszystkim za czas i komentarze!