wtorek, 4 listopada 2014

Samsara i jastrząb



W weekend do domu wpadł jak radosna burza mój synek. Przytaszczył ze sobą różne smakołyki, kilka lepszych piw i pomysł na sobotni, wspólny wieczór - film.
Ale najpierw zaszalał w kuchni i upiekł szarlotkę, pomogliśmy mu jedynie w obraniu trzech kilogramów jabłek, bo więcej się na blachę nie zmieściło. Wyszła chyba nieźle, bo równie szybko jak się pojawiła - zniknęła. Tak więc zagryzaliśmy to prawdziwe arcydzieło kulinarne sycąc swoje "kubki" smakowe i żołądki, podczas, gdy oczy chłonęły inne arcydzieło - poetycki film bez słów - "Samsara" Rona Fricke'a. Zmysł słuchu natomiast został porażony dźwiękami przepięknej muzyki Marcello Francisci, Lisy Gerrard i Michaela Stearna.
To obraz - dosłownie, bo film przemawia do nas wyjątkowymi obrazami - o tym, że warto zastanowić się, nawet trzeba, w jakim świecie żyjemy i że mamy realny wpływ na to, co się dzieje wokół nas. Fakt, że tu i teraz mam się nieźle, nie zwalnia mnie z obowiązku, żeby czuć się odpowiedzialnym za drugiego człowieka oraz za środowisko i za naturę, które mnie otaczają i których jestem częścią.
Otacza nas piękny świat, lecz nie zawsze jest to dostrzeżone i docenione, wręcz przeciwnie, całkiem często bywa niszczony bezmyślnie i całkiem bezrefleksyjnie. Piękno i okrucieństwo zawsze splatały się ze sobą, ale można odnieść wrażenie obserwując uważnie świat, że następuje niepokojąca transformacja na "korzyść" tego drugiego. Ten film, jak zapewne wielu - i mnie zachwycił pięknymi, cudownymi obrazami, ale i zaniepokoił, przygnębił wręcz. Myślę, że taka była i jest jego rola. Postępująca dewastacja środowiska, okrutnie cierpiące zwierzęta, będące jedynie przedmiotem handlowej wymiany, zysku, no i człowiek - tak często pozbawiany godności, indywidualności, poniżony. To film bez słów, sam w sobie jest jednym wielkim "słowem", komentarzem, wołaniem o uwagę. Lecz nie pozbawia gorzko nadziei, nie przesłania dobra, wręcz stara się je wyeksponować, wydobyć z ukrycia i nie odbiera szansy na "lepsze". Ale do tego potrzeba umiejętności patrzenia, cierpliwości i wyciszenia. Pojawia się w nim taka piękna scena, w której mnisi tybetańscy układają swoje "mozaiki", misterne mandale, z ziarenek piasku wcześniej zmieszanych z barwnikami. Trwa to nieraz długie miesiące, jest to ich wspólna praca, obrazy tworzą w milczeniu, skupieniu. Po ukończeniu bez żalu niszczą pieczołowicie tworzone dzieło rozsypując piasek. Doskonalą się w ten sposób w cierpliwości, ich wewnętrzne wyciszenie pomaga im uważnie "patrzeć" i kontemplować świat, dostrzegać jego piękno w miejscach z pozoru banalnych i szanować je. Słowo "samsara" wywodzi się z języka sanskryckiego, oznacza wędrowanie, ale również odpowiada na pytanie "co robimy", jak żyjemy. Myślę, że to wspólne nam wszystkim bez względu na religię, jaką wyznajemy. Ja wierzę w Boga, wierzę, że pojedyncze życie nie jest jedynie drobną i ulotną cząstką, przeciwnie, jest indywidualne i niepowtarzalne. To, co robię, jak żyję jest ważne i daje mi nadzieję. Moją powinnością jest szanować ten świat, dołożyć w tym celu moją - choćby małą cegiełkę. Ten film jest o tym, że nie możemy pozostać obojętni, po prostu nie możemy... .

Mam to szczęście, ze mieszkam w pięknym miejscu, wśród drzew, pól, zagajników. Dzisiaj o świcie widziałam jastrzębia krążącego nad tym moim kawałkiem lasu. To rzadki widok, gdyż ptaki te prowadzą skryty tryb życia i potrafią się świetnie ukrywać. Uwielbiają spokój i ciszę. Jastrząb to samotnik, przeważnie milczący, łamie tę zasadę tylko raz w roku, na przełomie stycznia i lutego. Wtedy można usłyszeć jego nawoływania w poszukiwaniu towarzysza życia. Dowiedziałam się, że jastrzębie tworzą monogamiczne pary, wierne sobie przez całe życie i że przywiązują się do swojego terytorium. Są odważne, jeżeli tak można powiedzieć o ptaku, i cierpliwe. Nie pierwszy raz obserwowałam jastrzębia nad moim ogrodem. To piękny widok. Ten ptak ma w sobie coś majestatycznego, "płynie" prawie bezszelestnie, emanując spokojem i siłą jednocześnie. W jakiś przedziwny sposób uzupełnił w mojej wyobraźni piękno obrazów z wczorajszego filmu... .
Jastrząb jest drapieżnikiem. Atakuje z konieczności, by przeżyć, by zdobyć pożywienie, by nakarmić pisklęta. Ale przecież jest tylko dzikim ptakiem. W okresie lęgowym samiec zajmuje się karmieniem samicy, która porcjuje pokarm i podaje młodym. A gdy samica z jakiegoś powodu ginie, on przejmuje jej obowiązki.
W obronie gniazda jastrzębie potrafią ryzykować życiem, potrafią nawet zaatakować silniejszego od siebie człowieka. Nie niszczą bezmyślnie swojego środowiska naturalnego ani siebie nawzajem. Wsłuchują się uważnie w otoczenie i obserwują je. Uwielbiają ciszę, zupełnie, jakby była dla nich cudowną muzyką.
No i są przepiękne.





Na koniec parę zdjęć z mojego jesiennego gaju, w jesiennym płaszczyku. Początek listopada wyjątkowo ciepły w tym roku, można więc zakładać płaszcz z rękawem 3/4.
Pozdrawiam. Ola













5 komentarzy:

  1. Opłaciło się codzienne zaglądanie. Jest! Już byłam lekko zaniepokojona, że zapomniałaś. Jak zawsze super! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Bożenko! Jak miło mieć "coś" od Ciebie. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oleńko ,dzięki za tekst i ze ci się chce ........ Ale w tym poście bardziej przyciagnął mnie twój ogród , który pamiętam , a którego ci zupełnie nie po Bożemu zazdroszczę , wiesz mam takiego bzika na tym punkcie.Takie duże , dojrzałe ogrody mają ci , co prowadza osiadły tryb życia w swoim gaju.Ja , nomen omen w mojej wędrówce , jestem skazana na ciągłe zakładanie ogrodów , co jest fascynujące .Ale nigdy już chyba nie zobaczę żadnego z moich ogrodów w takiej krasie .Moje ogrody będa dla innych .O ile nie przyjdzie jakiś kretyn i wszystkiego nie wyrwie dla powiększenia pól kostki granitowej ze Strzelina.Pozdrawiam bardzo ciepło .Gosia T.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa, wdzianko też całkiem , całkiem .Taka niteczka śliczna , to we wszystkim dobrze wygląda.Całusy Gosia T.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko podziwiać!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wam wszystkim za czas i komentarze!