wtorek, 19 stycznia 2016

We are good...



Lubię biegać z aparatem po moim ogrodzie. Wszystkie te drzewa, krzaczki, które sami sadziliśmy są bardzo wdzięcznym obiektem do fotografowania. Nie muszę prosić: stój spokojnie, nie ruszaj się, uśmiechaj się lub stań lepiej tam. Mam w komputerze setki ujęć drzew, być może dla innych nieco nudnych w swoim podobieństwie. Lecz nie dla mnie. Bo lubię obserwować subtelne zmiany, jakim podlegają. W naturalny sposób, z całkowitą ufnością dla siły wyższej, która je stworzyła przyjmują wszystko co im dzień przynosi. Nie mszczą się na mnie za zbyt pochopnie obcięte gałązki ani za nieprzemyślane do końca przesadzania w nowe miejsca. Kiedy w upalne lato zdarza mi się przez zapomnienie lub zwykłe lenistwo nie podlać ulubionej roślinki, mam wyrzuty sumienia widząc jak błyskawicznie ożywa, kiedy tylko sobie o niej przypomnę i "wspaniałomyślnie" obdarzę ją życiodajną wodą. Dawno temu przesadziliśmy jaśmin w naszym ogrodzie. Był piękny i okazały, ale wybraliśmy mu inne miejsce. Dość szybko po przesadzeniu okazało się, że to nie była dobra decyzja. Nasza DECYZJA, nie jego, co dość oczywiste. Czułam głęboki żal, zawód, a nawet złość na widok obumierającego krzaczka. Przed oczami mam obraz, jak podlewaliśmy go "wiaderkami" wody, żeby ożył. Któregoś późnowiosennego ranka zauważyliśmy oznaki życia i pierwsze zielone listki. Pamiętam jak bardzo cieszyliśmy się, że jednak przestał się na nas gniewać...

Ten mój ogródkowy światek nie raz mnie "zatrzymuje" i skłania do zastanowienia się. Kiedy nieźle dam mu w kość przestawiając to i owo po swojemu, by za moment to naprawić, natychmiast się odwdzięcza. Bez urazy zbiera od nowa siły i... nieźle mnie zawstydza nie pamiętając złego. Bez jednego moralizatorskiego słowa daje mi lekcję o przebaczeniu. Dość dziwne, bo jeszcze moment temu o mało nie uśmierciłam tej cudnej "psianki", róży czy jaśminowca. I jeszcze pozwala mi uwierzyć, że nie taka najgorsza ogrodniczka ze mnie, wprost przeciwnie...

Sama nie wiem, może wczorajsza rozmowa telefoniczna z bliską mi i daleką jednocześnie osobą tak refleksyjnie mnie usposobiła. Czuję się po prostu lepiej i śpię spokojniej, kiedy i ja, podobnie jak rośliny w moim ogrodzie, przebaczam z serca. Przeczytałam kiedyś takie fajne zdanie, że przebaczenie przywraca poczucie wartości i przynosi wyciszenie, którego nie można zakłócić. Jest jak lekarstwo, które "rozpala w twoich oczach iskry i daje ci radość, z którą możesz powitać dzień". I choć na początku nie jest łatwo i przyjemnie, zwłaszcza, kiedy trzeba zacząć od nie zawsze wygodnej prawdy lub może bardziej - od odwagi, by się na nią zdobyć, to jednak warto spróbować...

Dzisiaj znowu poszłam na spacer po ogrodzie z aparatem. Wszystko pogrążone w zimowym śnie. Śpiąca hortensja nawet nie zauważyła, że pstrykam jej fotki i chyba sama nie wie, jaka jest ładna w tej śnieżnej odsłonie. Szłam po śladach bażantów i wiewiórek, które mieszkają w moim gaju. Rodzinka bażancia skubie owoce naszej zimowej kaliny. Do niedawna pomieszkiwało tu również stadko kuropatw lecz wypłoszył je skutecznie, wpadający z wizytą lis. Czasami pod płot podchodzą sarenki mieszkające w okolicznych zagajnikach. Najtrudniej "złapać" mi aparatem dzięcioła, za każdym razem, kiedy już go "mam", cwaniaczek wyczuwa mnie swoim ptasim szóstym zmysłem i jedynie śniegowy pył po nim mogę sobie sfotografować.
Jeżeli ktoś powiedziałby mi "tobie to dobrze, że masz ten swój gaj", przyznałabym w stu procentach rację. Jest moim azylem i czasem ucieczką od chaosu myśli i świata. Może to zabrzmi nieco patetycznie, ale zawsze mnie cierpliwie znosi i słucha, a kiedy obserwuję go uważnie, wyciągam dla siebie na prawdę cenne i fajne lekcje.

Pozdrawiam wszystkich z mojego zimowego gaju.
Ola


































2 komentarze:

  1. A to cwany ,,dziącieł,, jak to nazywa dzięcioła moja 3 letnia córeczka!:). Ja też uwielbiam moje przydomowe otoczenie i już z tęsknotą wyglądam na rabatkę kwiatową kiedy zaczną się przebijać pierwsze tulipany, żonkile i..........reszta cudowności. Ale tłumaczę sobie, że przecież ,,one,, muszą sobie odpocząć żeby potem okazać się w całej krasie i cieszyć oczy:). Ja w tym roku zafundowałam sobie porządne śniegowce więc spacery po śniegu i mrozie mi niestraszne:). ściskam ciepło Kamila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie milego spacerowania i choc jest fajnie,...czekamy na wiosne.Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Dziękuję Wam wszystkim za czas i komentarze!